wtorek, 17 stycznia 2017

Rozmowa o pracę.


Stresujesz się rozmową o pracę? Trema nie pozwala Ci się wysłowić? Spokojnie, za pierwszym razem miałem to samo, pomyśl co czułem kiedy będąc w Anglii musiałem przeprowadzić ją w języku angielskim, pierwsza myśl techniczna: co ja tu robię? 



Będąc w Anglii musiałem podjąć pracę, inaczej po tygodniu czekałby mnie powrót do Polski, to nic że na rozmowę zaspałem... To nic, że moja znajomość Angielskiego była nie lepsza niż typowego dzieciaka po gimnazjum. Dlaczego tak jest że jak sytuacja życiowa nas "przyciśnie" dopiero wtedy zaczynamy myśleć i działać? Nie wiem, ale tak się dzieje. Wypadłem na niej lepiej niż jakbym rozmawiał w swoim ojczystym języku, wiesz czemu? Bo miałem świadomość, że gdyby mi się nie udało, wróciłbym do Polski z dwu tysięcznym debetem na koncie. 
A więc pieniądz to motywacja? Oczywiście że tak. 

To działo się kilka miesięcy temu, a dzisiaj czekała mnie kolejna rozmowa. Wstałem, ubrałem koszulę, ponieważ do biura nie wypada pójść ubranym na sportowo, wydaje mi się że byłbym z góry skreślony poprzez chociaż brak szacunku do pracodawcy. Zjadłem śniadanie i pojechałem. Myślałem "a jakoś to będzie", a na koniec rozmowy gdy powiedziałem że jeszcze się zastanowię - to trochę zagranie takiego niedostępnego, ale podziałało. Gość z działu rekrutacji wręcz prosił mnie, bym chociaż jutro przyszedł na szkolenie i zobaczył jak to wygląda. Zgodziłem się. 

A wiesz jak to się zaczęło? Z głupoty kilka dni temu wysłałem CV nawet nie myśląc o tym, że mam jakieś realne szanse, a co dopiero że pracodawca będzie się tak o mnie starał. Dlatego drogi czytelniku nie bój się wysłać CV, próbuj, uwierz w siebie, jak mi się udało, to czemu miałoby się Tobie nie udać. 

Tylko strach zatrzymuje nas przed sukcesem, paraliżuje i osłabia, dlatego nie daj mu się, a cała reszta przyjdzie sama, wystarczy tylko troszkę wysiłku, chyba Cie na to stać, prawda? Życie i tak minie, a to co z nim zrobisz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. 

Jak to mówią "pieniądze leżą na ziemi, wystarczy się tylko po nie schylić" ale stop... przecież ja też ich nie mam. To nic! Właśnie zbieram się do etapu, w którym zamierzam się po nie"schylić". 

18 stycznia - to dzień mojego pierwszego szkolenia w nowej branży, sam jestem ciekaw co mnie czeka, mam nadzieję, że to w końcu krok do jakiś pieniędzy, bo mam kilka celów, które w tym roku chciałbym zrealizować, co mam na myśli? Dowiesz się już wkrótce. Zapraszam również do komentowania, jest to bardzo motywujące, cześć! 

2 komentarze:

  1. świetna historia, ale ludzie dalej są sparaliżowani na myśl o podjęciu wysiłku, spróbowaniu życia za granicą.. trzeba się po prostu odważyć :) Twoja historia przypomina mi trochę moją, gdy wyprowadziłam się do Francji - z francuskim nie za bardzo, no ale trzeba było znaleźć pracę... wystarczyło spiąć poślady i się udało ;) bezcenne doświadczenia kształtujące charakter i hartujące ducha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie napisane! Ja też się zawsze stresowałam, chodziłam w kółko :) ale czas nauczył mnie że to nie takie straszne :)
    www.wkrotkichzdaniach.pl - nowości na blogu!:)

    OdpowiedzUsuń